Kroniki
pojawiły się na fanpage'u Gry Made in Poland spontanicznie – może dlatego
pierwotnie rozpocząłem je dopiero na dwudziestym dniu, gdy znajdowałem się mniej
więcej w połowie podstawowej kampanii Frostpunk pt. "Nowy Początek".
Nowy Lądek spotkał się z Waszym wyrażonym lajkami entuzjazmem i z przyjemnością
pociągnąłem do końca ten mało oryginalny dziennik kapitana ostatniego Miasta. Stąd również pomysł, żeby skupić w jednym blogowym
wpisie rozproszone dotąd posty i doprawić je bonusowo porządnym otwarciem.
Zapraszam
do Nowego Lądka.
Nowy Lądek, dzień 1
Plujący
oleistym dymem drednot odeskortował nas od skutego lodem Londynu do generatora,
osadzonego w bogatej w węgiel Arktyce. Obok źródła ciepła rozbiliśmy pierwszy prowizoryczny namiot, zakładając Nowy Lądek. Walce generatorów to rzadki przykład
zapobiegliwości jakiegokolwiek rządu, który zza grobu może uchronić nas przed
amputacjami odmrożonych kończyn.
Na
razie rozesłałem pierwszych robotników do zbierania węgla, drewna i stali,
rozrzuconych po naszym lodowym kraterze. Patrzyłem na znikające w zamieci
sylwetki rozjaśniane przez świetliki, drążące własnymi ciałami przejścia w
śniegu, i obiecałem sobie, że co by się nie działo, nigdy nie poświęcę życia
żadnego ze współobywateli. Po długiej podróży i uruchomieniu generatora wszyscy
patrzą w przyszłość z optymizmem. Nie mają pojęcia, że nie wiem, co mamy robić
dalej.
Nowy Lądek, dzień 20
Dzieci
pracują przy kuchni i innych lekkich pracach. Większość populacji Nowego Lądka żyje w
porządnych barakach, syta i ogrzana. Zdobyczny automaton dzień i noc pracuje na
wydajne wydobycie węgla. Prognozy naszych synoptyków pokazują jednak, że za
moment nadejdzie znaczące obniżenie temperatury, do -60 stopni Celsjusza...
Nowy Lądek, dzień 30
Dzięki
długofalowym inwestycjom przetrwaliśmy kryzys, -60 stopni Celsjusza . Nauczyliśmy się uważać go za normę. Zapasy węgla i drewna powoli przestają
mieścić się w magazynach. Przez parowe młoty węglowe i liczne węzły
ciepłownicze dym spowija Miasto niczym lepka mgła. Pozornie wszystko jest
znakomicie, w czym upewnia mieszkańców moje centrum propagandy i szczekaczki, i to
najbardziej mnie niepokoi. Wciąż mam z tyłu głowy wieści od zwiadowców
terenowych – upadek Winterhome, obłęd Tesla City. Przetrwanie nie jest nam dane
raz na zawsze.
Nowy Lądek, dzień 42
Mój
fatalizm okazał się realizmem. Temperatura sięgnęła -90 stopni i wciąż spada.
Cała okoliczna zwierzyna wyginęła, zamarzła jak sadzonki w naszych cieplarniach.
Musimy polegać na zgromadzonych wcześniej galonach zupy. Niedługo zawalą się
również kopalnie, odcinając część dostaw węgla. Świadomie poświęciłem życie 30
ludzi, aby przygotować dolne sztolnie na nadejście zlodowacenia. Teraz nawet
maksymalnie ulepszony generator i porządne domy mieszkańców nie dają
pewności... czy przetrwamy najbliższe dni?
Nowy Lądek, dzień 46
Temperatura
z zabójczego -150 podniosła się do bezpiecznego -40. W szczytowym momencie
kryzysu połowa populacji Miasta leżała chora w łóżkach, nie znajdując dla
siebie miejsca w przepełnionych szpitalach, nikt jednak nie zmarł z
wychłodzenia ani głodu.
Pewną
ręką poprowadziłem tą przestraszoną hałastrę byłych Brytyjczyków od poziomu
neandertalczyków do zindustrializowanego komunizmu. Bardziej niż propagandowe
ulotki Nowego Porządku, więzienia, szczekaczki i tajni współpracownicy ciążą mi
na sumieniu dziesiątki poświęconych przy tym istnień ludzkich. Głównie chorych
uchodźców, którym odmówiłem wstępu do Miasta. Moja strategia okazała się skuteczna
dla setek innych ocalałych, 393 obywateli Nowego Lądka. Przeżyliśmy.
Świetna gierka, tylko szkoda, że taka krótka.
OdpowiedzUsuńhttps://www.gameron.pl