Na początku był konkurs. Trzech przyszłych twórców Die for
Valhalla! przygotowało na niego grę Company of Vikings. Rozrastająca się grupka
skandynawskich wojowników szła tam w to drugie lewo, naparzając gobliny i
gromadząc punkty chwały. Plebiscytu Kompanią wprawdzie nie wygrali, ale pomysł
na kreskówkową w wyglądzie naparzankę z wikingami w roli głównej tak im się
spodobał, że po paromiesięcznym okresie hibernacji ponownie wyjęli z szuflady
rogate hełmy i topory, żeby całkowicie oddać się udoskonalaniu produkcji – tym
razem w 4-osobowym teamie, pod szyldem Monster Couch. Nie powstający już pod
przemożną presją czasu projekt rozrósł się o kolejne usprawnienia i niuanse, przekształcając
się w Die for Valhalla!
Company of Viking dalej można zresztą ograć za darmo (przodka
DV! znajdziecie pod tym adresem), co sam chętnie uczyniłem. Wprawdzie pod
niektórymi względami gra jest bardzo prosta – nie sposób na przykład obrócić
postaci w lewą stronę – ale to właśnie tam Monster Couch położyło fundamenty,
na których oparło najciekawsze cechy Die for Valhalla!
Valhalla to dopiero początek
W Company of Vikings śmierć woja, którym zaczynaliśmy bieg
ku wiecznej chwale, nie musiała oznaczać końca gry. Po drodze bowiem podłączali
się do niego kolejni towarzysze broni, dzięki czemu po zabraniu przez walkirię
jednego z nich, płynnie przechodziliśmy do grania następnym. W Die for Valhalla! rozwiązano to jeszcze ciekawiej – wcieramy się właśnie w eteryczną Walkirię,
która może opętać wikinga bądź wskrzesić go z grobu, a potem walczyć w jego
ciele. Zresztą, nie tylko w ciele wikinga, bo Monster Couch zapowiada również
możliwość opętania wrogów lub… przedmiotów nieożywionych, w rodzaju drewnianego
pala czy beczki. Coś w sam raz dla fanów Metal Gear Solid.
Walkiria może przeskakiwać pomiędzy nosicielami, sama jest
jednak delikatna i podatna na zranienie, więc trzeba nią zręcznie lawirować. Zdatni do zamieszkania wojowie mają reprezentować siedem archetypów, różniących się
podstawową bronią (miecz, łuk, dwuręczny topór itp.), zmieniających sposób walki na siekanie, tłuczenie lub strzelanie. Bo w gruncie rzeczy właśnie o walkę, premiującą wyczucie i timing, rozchodzi się w Die for Valhalla!
Wyprawa po wieczną chwałę
Zróżnicowania rozgrywki na różnych etapach mają dostarczyć zawarte
w DV! elementy RPG. Wikingowie za zabójstwa bądź śmierć w boju nagradzani są Chwałą,
dzięki której Walkiria i jej marionetki mogą rozwijać swoje umiejętności – wliczają się w to
zarówno pasywne bonusy w rodzaju zwiększenia ilości życia lub współczynnika
ataku, jak i np. rozwinięcie zdolności opętania tak, żeby obejmowała również
istoty i przedmioty pozbawione bród.
Kolejnym elementem kojarzącym się z turlaniem wielościennymi
kostkami jest historia. W modny od paru lat sposób ma zmusić nas do
podejmowania decyzji, które będą miały swoje konsekwencje. Na screenach widać
również coś na kształt dialogów, ale czy rozmowy są interaktywne – tego nie
wiem. Przyznam, że akurat co do fabuły mam pewne obawy. Hasło promujące ją "rzeczy
nie zawsze są takie, jakimi się wydają" lekko trąci banałem. Mimo wszystko w takie gry
jak Die for Valhalla! szpilam raczej nie dla literackich uniesień czy głębokich
metamorfoz bohaterów, ale dla czystej rozrywki, więc jedno nie powinno
przeszkadzać drugiemu.
Z tarczą lub tarczami
Tym bardziej, że nazwa studia tworzącego Die for Valhalla!
nie wzięła się znikąd. Panowie z Monster Couch są takimi entuzjastami
kanapowego współgrania z przyjaciółmi, że nawet wciągnęli rzeczony mebel do nazwy
studia. Siłą rzeczy nie mogło więc zabraknąć tego wariantu
rozgrywki w DV!, które pozwoli na równoczesną grę maksymalnie czterem Walkiriom przy jednej konsoli. W połączeniu z zapowiedzią generowania poziomów z gotowych
klocków, dzięki czemu każde podejście do gry powinno być nieco inne, gra
zapowiada się na dobry imprezowy szpil, który nie znudzi gospodarza, ale
równocześnie zaciekawi postronnych.
Parę osób ograło już osobiście DV! i zdążyło to
udokumentować, więc jeżeli chcecie zobaczyć wikingów w akcji, obejrzyjcie np. przesympatyczny filmik Młoteczki albo let's play Hogatego.
Wygląda to
obiecująco. Wikingowie rozwijają się, przeciwnicy mają zróżnicowane sposoby ataku. Z pewniejszym werdyktem wstrzymam się jednak do czasu, aż sam położę
łapska na stylistku pada i sprawdzę, jak wszystkie te obiecujące składowe
sprawdzają się w praktyce. Najlepiej w coopie.
Jeżeli Was również korci, żeby to zweryfikować, wciąż można wziąć udział w zbiórce na Die for Valhalla! na Kickstarterze, gwarantując sobie
klucz do pełnej wersji za około 36 złotych. Ponad 200 graczy zapewniło już
swoimi portfelami powstanie debiutanckiej produkcji Monster Couch, dowodząc, że
jedna przegrana w konkursie nie musi okazać się końcem marzeń o gamedevie.
Premiera zapowiadana jest na przełom maja i czerwca, no, wrzesień maksymalnie. Miejmy nadzieję, że na końcu tej historii będzie opromienienie chwałą pierwszej produkcji Kanapowców.
Producent: Monster Couch
Poprzednie gry studia: Company of Vikings
Platforma: PC, Xbox One, PS4, później (może) Nintendo Switch
Data wydania: przełom maja/czerwca 2017, najpóźniej wrzesień
Gatunek: beat 'em up
Strona WWW: Die for Valhalla!, Kickstarter Die for Valhalla!
Niezmiennie namawiam do polajkowania profilu Monster Couch oraz Gry Made in Poland, żeby nie przegapić następnych ciekawych kąsków od developerów i - mam nadzieję - kolejnych tekstów, wystawiających moją wiedzę o mitologii nordyckiej na próbę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz