wtorek, 30 maja 2017

Ranking mobilek PrimeBit: jaskiniowcy, gobliny i mechażaby



Polska mobilkami stoi. W naszym kraju istnieje kilkadziesiąt studiów tworzących gry na smartphony i tablety, zaczynając od sporych firm pokroju Artifex Mundi, a na garażowych produkcjach garstki zapaleńców kończąc. Analitycy Newzoo szacują, że nawet 6,6 miliona Polaków umila sobie wolne chwile w tramwaju grami mobilnymi, rzucając w wieprzowinę drobiem czy ścinając drzewa. Tymczasem na Gry Made in Poland do tej pory pojawiło się 0,0 wpisów, traktujących o grach mobilnych. Najwyższy czas, żeby blog, śladem kraju, również powstał z kolan.

Poniższy ranking gier PrimeBit Games inauguruje cykl okazjonalnych przeglądów naszych braci mniejszych. Kompleksowo przyjrzę się w nich danym tytułom tle ich poprzedników i następców, ewentualnie ułożę gry od różnych studiów według ich tematycznego podobieństwa. Na pierwszy ogień idzie obiecująca firma z Rzeszowa, która sama zgłosiła się do mnie w osobie swojego sympatycznego CEO. Uszeregowałem ich produkcję wedle płynącego dla mnie z produkcji funu, pomijając Bouncy Birds Pro oraz Trip, które nie chciały odpalić na moim telefonie.

Panie i panowie - poznajcie PrimeBit i ich gry.

6. Goblin Racer


Mobilna namiastka Burnouta. W skórze złośliwego goblina ruszamy pod górę autostrady za sterami bolidu o ograniczonym zasobie benzyny, żeby powodować stłuczki, dające dodatkowe punkty, i rozpaczliwie starać się pozbierać trafiające się po drodze kanistry. Punkty dostaje się również za przebycie kolejnych metrów. Parokrotnie stworzenie karambolu daje satysfakcję, goblinią furę niby można też ulepszać za wspomniane punkty, żeby potem zdobyć, ekhem, jeszcze więcej punktów, ale skutecznie zniechęciła mnie do tego bezcelowość rozgrywki i jej gameplayowa szczupłość - jedynym urozmaiceniem jazdy są stłuczki i benzyna. Brak jakichkolwiek innych modyfikatorów rozgrywki. Z dwojga złego wolę ryzykować podczas zmiany pasa na rzeczywistej drodze.


5. Icy Jump


Najłatwiej nazwać Icy Jump symulatorem pingwina-odmieńca. Ptasi elegant w brązowym kapeluszu z jakiegoś powodu unika wody, w której przedstawiciele jego gatunku na ogół czują się lepiej niż na lądzie. Przeskakuje pomiędzy lodowymi krami (punkty), łapiąc do dzioba wyskakujące z morza rybki (dodatkowe punkty). Meritum gry stanowi przehopsanie jak najdalej, unikając zmoczenia, cały powab zabawy tkwi zaś w sterowaniu. Pingwinek podczas skoku może posiłkować się swoimi lichymi skrzydłami, żeby podfrunąć odrobinę dalej. Odpowiadają za to kolejne tapnięcia w prawą stronę ekranu bądź przytrzymanie palca. Trzeba jednak uważać, żeby po dalekim skokolocie trafić z lądowaniem w coraz mniejsze kry. Skromne, ale całkiem wciągające. 

4. Cloud Rider


Graficznie Cloud Rider to milowy krok w przód w stosunku do Goblin Racera oraz Icy Jump. W steampunkowej otoczce i złotej stylistyce, przywodzącej na myśli Deus Ex: Human Revolution, przedstawia przygody lecącego balonem jegomościa. Należy pomóc mu w manipulowaniem ciśnieniem wewnątrz czaszy tak, żeby omijał uszkadzające pojazd czarne gwiazdki i zbierał monety, nie zaliczając spotkania pierwszego stopnia z glebą. Balon można potem pimpować różnymi ulepszeniami, zwiększającymi np. grubość pancerza, a przy większej ilości monet można również wykupić nowy pojazd. Całkiem przyjemne, z paroma urozmaiceniami w rodzaju kotwicy, ściągającej gracza w dół. Szkoda tylko, że przyspieszenie jest kompletnie niepraktyczne, bo skutecznie uniemożliwia omijanie przeszkód. Niemniej jednak - całkiem, całkiem. Nawet mimo tego, że, jak zastrzegł w rozmowie z Gry Made in Poland CEO PrimeBit Michał Ręczkowicz, gra wciąż czeka na dalszą rozbudowę.

3. Cave Man Chuck 


Podium zamyka platformer Cave Man Chuck.Mógłby rozgościć się nawet na najwyższym stopniu, gdyby nie fakt, że w obecnej formie stanowi bardziej demo niż pełnoprawny tytuł. Wcielamy się w nim w jaskiniowca Chucka, który przeskakuje po platformach, po drodze rozdając razy maczugą prehistorycznym poczwarom w rodzaju gigantycznych pająków i t-rexów. Nie ma tutaj niczego, co wykraczałoby poza określoną przez Super Mario klasykę (może to, że nie można uderzyć przeciwnika, skacząc mu na głowę), ale gra się w Cave Mana całkiem przyjemnie i żal, że na razie rozgrywka kończy się po pierwszym bossie. Pojawiający się w tle plansz wulkan obiecuje podróż przez tropikalną wyspę aż do jego rozgrzanego wnętrza, i szkoda, że obietnica okazuje się być bez pokrycia. Niemniej - warto zagrać.

2. Dark Tower


Ciekawy przypadek. Zorientowawszy się, na czym polega Dark Tower, wydałem z siebie pełne dezaprobaty "mhmmmmm", żeby oderwać się od ekranu dopiero pół godziny później, Początkowe odgłosy paszczą wzięły się stąd, że przemierzanie tytułowej Mrocznej Wieży polega bowiem właściwie wyłącznie na... przemierzaniu. Bezpośrednio sterujemy tylko ruchem bohatera, każąc mu się przemieszczać w jeden z 4 kierunków. Niby występują tu starcia, ale opierają się one na podejściu do przeciwnika: odbycie potyczki sygnalizuje oszczędna animacja oraz kurcząca się ilość życia i rosnąca doświadczenie. Tylko statystyki, żadnych combosów czy innej fizyki walki.Oraz klucze - w różnych kolorach.Zielone pasują do zielonych bram, srebrne do srebrnych. Prawidłowe zarządzanie nimi jest niezbędne, żeby poznać kolejne poziomy Wieży. Wystarczy otwarcie drzwi w nieodpowiedniej kolejności i nie mamy szans przejść dalej - w każdym razie nie rozsupłując mieszka na mikropłatności Trzeba więc bardzo starannie planować kolejne posunięcia, żeby nie nadziać się na minę, stąd też Dark Tower jest zdecydowanie bardziej grą taktyczną z elementami RPG niż RPGiem z krwi i kości. Ze względu na brak proceduralnego generowania poziomów to zabawa na maksymalnie parę posiedzeń, jeżeli nie cierpicie na problemy z pamięcią, ale to będzie całkiem przyjemne i długie parę posiedzeń.

1. Freddy Adventure


Niekwestionowany zwycięzca, przy którym spędziłem zdecydowanie najwięcej wolnego czasu. Jak w większości dobrych gier zręcznościowych Freddy's Adventure opiera się jednym świetnym pomyśle, który na kolejnych planszach wyeksploatowano do granic możliwości. Z góry ekranu lecą różnokolorowe kulki, a zadaniem gracza jest narysowanie akuratnej linii na ekranie w taki sposób, żeby odbijająca się od niej piłeczka trafiła do rurki bądź menzurki w odpowiednim kolorze. Konieczne jest więc przewidzenie toru lotu kulki, żeby pokierować ją do odpowiedniego otworu. Gubienie ich sprawia natomiast, że napełnia się brzuszek tytułowego Freddy'ego, mechażaby stworzonej przez szalonego naukowca, co może doprowadzić do wybuchnięcia płaza i przegranej. Im dalej w las, tym więcej niuansów - kolorów kulek, przeszkadzajek do tapnięcia. Na pewnym etapie poczułem wręcz przesyt urozmaiceń, kiedy miałem ochotę spokojnie zrelaksować się przy spadających kulkach. Ale cóż, Polakowi nie dogodzisz. Generalnie jednak uważam Freddy'ego za kawałek solidnej rozgrywki, a nagroda m.in. Microsoftu świadczy o tym, że nie tylko ja mam podobne zdanie. Pełna wersja kosztuje parę złotych, ale na fanpange'u Gry Made in Poland niedługo odpalę konkurs, w którym do wygrania będzie 10 pełnych wersji tej sympatycznej gry zręcznościowej. Stay tuned.


Specjalne wyróżnienie: Vege Run


Statuetka specjalna wędruje do Vege Run - przede wszystkim za godną pochwały ideę. Gracz wciela się tutaj w biegacza, który drepcząc przez park lub plażę, musi omijać niezdrowe przekąski w rodzaju hot-dogów i frytek, a zbierać dające punkty owoce i warzywa, lawirując pomiędzy trzema dostępnymi torami. Należy również uważać na ławki, sprzedawców i niezastąpione parawany. Nie jest to rozgrywka na lata: tła/plansze są zaledwie 2, a gra często bywa niesprawiedliwa, dając wybór pomiędzy "you died" a zjedzeniem burgera, który zresetuje część mozolnie nabijającego się paska bonusu. Generalnie jednak rekomendowałbym podetknięcie Vege Run młodszemu rodzeństwu - a nuż podświadoma zachęta do zdrowego żywienia trafi na podatny grunt.


That's all, folks! 


To tyle, jeśli chodzi o dotychczasowe dokonania PrimeBit. Michał Ręczkowicz zdradził, że obecnie pracują nad paroma tytułami, w tym "czymś w stylu Gwinta i Hearthstone'a". Czekamy. Kolejne teksty o mobilkach natomiast ukażą się w bliższej lub dalszej przyszłości. Jeżeli chcielibyście polecić mojej uwadze jakąś szczególnie miodną gierkę made in Poland lub ciekawe studio, to nie krępujcie się pisać. Można zagadywać poprzez wiadomości na fanpage'u, można uderzać na maila podanego w zakładce "o autorze/kontakt". Do zobaczenia następnym razem!

Logo PrimeBit zostało wykorzystane w tekście za zgodą właściciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz