Twórcom Hatred za wyczuwanie społecznych nastrojów należy się duży rożek lodów z polewą i posypką. Po premierze IS Defense prędko przeistoczyli się w tych dobrych, pozwalając strzelać do powszechnie piętnowanych fundamentalistów. Nie wiem, za sprawą ISD zostaną ogłoszeni "piersiami roku 2016", ale Playboy powinien poważnie to rozważyć.
Podejrzewam, że przynajmniej ze słyszenia kojarzycie ekipę Destructive Creations - zapewne głównie poprzez tytuły stworzonych przez nich gier.
Sam kojarzę, mimo że nie ograłem jeszcze żadnej z dwóch ich dotychczasowych
produkcji. Huncwoty z DC dobrze zadbały o rozgłos.
Debiutanckim strzałem studia było Hatred, chwytliwie ochrzczone przez łasych na kliknięcia
dziennikarzy jako "gra o mordercy psychopacie". W
rzeczywistości Hatred to izometryczny shooter osadzony w mocno podatnych na destrukcje
lokacjach, którego cała kontrowersja polega(ła) na tym, że bez uzasadnienia
lepszego niż ostra mizantropia głównego bohatera wyrzyna(ło) się tam niewinnych
cywilów i oficjalnie niewinnych policjantów. Nic strasznego, wydawałoby się –
kino ma swoje Piątki 13stego, książki
120 dni Sodomy, w grach dawno już
mieliśmy Carmaggedona, serię GTA, Postala, Manhunta, nawet God of War, gdzie
można było zregenerować życie, szlachtując niewinnych Greków. Tyle tytułów, że
wymieniając wszystkie, pogrzebałbym jakiekolwiek szanse na zachowanie
zwięzłości tego felietonu.
Niektórych jednak dalej szokuje, że DC w pełnym pędzie
taranuje ościeżnice, wyważając otwarte drzwi. "Hatred – polska gra omordercy psychopacie wywołała szok na świecie". "Hatred – gra odsłaniająca brzydką twarz graczy?". "Hatred – gra o seryjnym zabójcy". Na szczyty wiktoriańskiej hipokryzji wspiął się jednak Playboy,
umieszczając gliwickie studio w prestiżowym zestawieniu "największych dupków 2015". Warto sprawdzić uzasadnienie przyznania Destructive
Creations wyróżnienia - podobno śmiech to zdrowie.
"To było kilka
lat pełnych poruszenia w świecie gier wideo, przez co właśnie teraz tym
ważniejsze jest, aby gracze zachowywali się jak racjonalni dorośli, dzięki czemu
gry będą traktowane poważnie przez resztę świata. Albo możemy zrobić to, co
zrobili deweloperzy z Destructive Creations i stworzyć grę, gdzie oddajemy się
rozwałce przy użyciu broni palnej, grając jako masowy morderca, który wygląda
jak tania podróba Nathana Explosion z Dethklok. Na szczęście gra okazała się
kompletnym gównem; tak czy inaczej, dzięki za cofnięcie nas o 20 lat,
dupki." (tłumaczenie za grynieznane.pl)
Co stanowi o sile komicznej tego werdyktu? Przede wszystkim
pocieszne przekonanie, że kontrowersja warta paru nagłówków w serwisach
internetowych wstrząśnie globalną percepcją branży wartej 91,5 mld dolarów.
Jakikolwiek człowiek bagatelizujący taką stertę zielonych nie może być
traktowany przez resztę świata jak dorosły. Niezmiernie bawi mnie również troska o
poważne traktowanie branży gier ze strony czasopisma, które dba o poważne
traktowanie prasy, umieszczając na jej łamach wyretuszowane zdjęcia panienek i
samochodów.
Za wyczuwanie społecznych nastrojów DC należy się więc duży
rożek lodów z polewą i posypką. Po znienawidzonym Hatred
uderzyli kochanym IS Defense. Reakcje PD potwierdzają, że
gliwickie studio nie ogranicza się do wsadzenia kija w mrowisko, tylko podpala
je skupiającą słoneczne promienie soczewką. Wygenerowanie przytoczonego wcześniej
lolcontentu powinno być dla autorów nagrodą samą w sobie: od czasów Śmiechu warte wiadomo, że ludzie lubią patrzeć, jak inni robią z siebie kretynów.
Dopóki jednak konta bankowe nie zaczną być zasilane wybuchami szczerego
śmiechu, Destructive Creations musi oglądać się również na wyniki sprzedaży. Dotychczasowe nie zachwycają - Hatred, mimo całego rozgłosu towarzyszącego premierze, sprzedało się w 70 tys. egzemplarzy. Dokładnych informacji na temat ISD na razie nie podano do publicznej wiadomości. Problem musi leżeć gdzieś indziej, skoro dział marketingu sprawdził się na medal ze złotym stolcem.
Obydwie produkcje studia, Hatred i IS Defense, w gruncie
rzeczy są grami opierającymi się na czystej rozgrywce, podczas gdy w fazie
zapowiedzi na pierwszy plan wysunięto ich fabularną nadbudowę. W warstwie
mechanicznej ciężko dopatrzyć się w produkcjach studiach tego błysku
szaleństwa, który błyszczy w oczach ekipy Jarosława Zielińskiego, gdy wymyśla
historię, mającą napędzać radosną rozwałkę. Wedle większości czytanych przeze
mnie recenzji to właśnie niedostatki w czystym, gameplayowym mięchu wytykali
Hatred gracze (rzadziej miało to miejsce w przypadku ISD). Może wraz z trzecią, znajdująca się
obecnie w produkcji grą Destructive Creations udowodni, że stać ich na więcej niż trollowanie dziennikarzy i wydobycie z paru piersi oburzonych okrzyków.
Nośny pomysł w połączeniu z dopracowanym, zróżnicowanym gameplayem powinien
zapewnić studiu grę-sukces, dzięki której i Wy, i ja nie będziemy ich już znać
wyłącznie ze słyszenia. To jednak tylko spekulacja. Niewątpliwie na moment premiery
następnej gry studia warto przygotować kubełek popcornu i przeszkoloną w
rękoczynie Heimlicha pielęgniarkę, która posłuży pomocą w wypadku zadławienia
się podczas chichotu ziarnami kukurydzy.
Obrazy wykorzystane w tekście pochodzą ze strony Destructive Creations oraz media.moddb.com.
Obrazy wykorzystane w tekście pochodzą ze strony Destructive Creations oraz media.moddb.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz